Susanna uśmiechnęli się. Witaminy były całkiem niezłym pomysłem.

295 gruba i sucha; kobieta rozkoszowała się cudownym ciepłem. Diaz włożył swoją bluzę, po czym zdjął mokre buty i skarpetki, wyciągając zziębnięte stopy w kierunku wylotu ciepłego powietrza z klimatyzacji znajdującego się tuż nad podłogą. Milla zrobiła to samo: w ten sposób szybciej wróci krążenie w nogach. Kabina szybko się ocieplała, ale dopiero po kwadransie ustały dreszcze Milli, a w stopach zaczęło porządnie mrowić. Kiedy Diaz zdecydował, że może prowadzić, wokół panował już gęsty mrok. Mieli przed sobą długą drogę powrotną do Boise. Choć Milli nie było już zimno, to czuła się zupełnie wyczerpana. Z Diazem musiało być tak samo. - Dasz radę? - spytała, kładąc mu dłoń na ramieniu. - Czy może zatrzymamy się gdzieś po drodze? - Spokojnie, wytrzymam. Kiedy wyjedziemy na autostradę, będzie już z górki. Zatrzymamy się w pierwszym przydrożnym zajeździe, nieważne jak obskurnym, i wrzucimy coś gorącego na ruszt. Brzmiało to wspaniale. Poprawiła włosy. Wprawdzie jej dzikie loczki nieco podeschły, ale i tak musiała teraz wyglądać niczym http://www.apteka-viola.pl - Och, to tylko płytkie zacięcie - Milla przelotnie rzuciła okiem na rękę. - Zajmę się tym, gdy wrócimy. - Zajmij się teraz. Zabandażuj rękę. Nie powinnaś zostawiać zapachu swojej krwi na tym tropie. O tym nie pomyślała. Zatrzymała się i wyjęła rolkę gazy z kieszeni. Całkiem sprawnie owinęła sobie dłoń, ale jedną ręką nie mogła odciąć i zawiązać bandaża. Diaz dobył z buta naprawdę paskudny nóż, odciął gazę, potem rozerwał koniec na dwie długie wstęgi, którymi obwiązał jej dłoń, kończąc opatrunek solidnym węzłem. - Dzięki - powiedziała Milla, rozglądając się wokół. - Widziałeś ślady kojotów? - Nie.

Właśnie miała wstawać, gdy zadzwonił telefon. Jęknąwszy głośno, zrzuciła z siebie kołdrę i usiadła. Przywykła już do telefonów w nocy i wczesnym rankiem, ale wiedziała przecież, że zawsze oznaczają pilne zadanie. Dlatego właśnie jej żołądek się ścisnął, a ręka sięgająca po słuchawkę zadrżała. - Milla? Mówi True Gallagher. Obudziłem cię? Sprawdź Musnął palcami krzywiznę jej piersi, robiąc kółka wokół obu sutków. Jego twarz była poważna. - Nigdy nie kochałem się bez prezerwatywy - Nigdy? Pokręcił głową. Milla patrzyła na jego ciekawskie palce wędrujące w dół, po brzuchu, aby wreszcie zginąć w zagłębieniu pomiędzy nogami. Dwa środkowe palce wśliznęły się do środka, do ciepłego wnętrza. Milla syknęła cicho, wspinając się na palce, opierając się na ramionach Diaza dla złapania równowagi. - Spodobało mi się to - mruknął. - Co? - jakoś straciła wątek. - To, jak skończyłem w tobie. W środku. Nie zgub tego plasterka.